Po epoce postkomunistycznej fascynacji demokracją coraz mniej jest w Polsce ludzi widzących w niej nadzieję na zbawienie. Zarazem rosną zastępy tych, których przed całkowitym obłąkaniem ratuje wiara, że „demokracja to najgorszy z systemów, lecz nikt przecież nie wymyślił lepszego”. Na szczęście takie umysłowe kalectwo jest chorobą możliwą do wyleczenia – przynajmniej w niektórych przypadkach.
Przekonanie, że może być tylko gorzej – wynikające raczej z braku wyobraźni, niż z ograniczeń ludzkiego umysłu — nie jest zjawiskiem na tym świecie nowym. Swego czasu chodzili po ziemi właściciele niewolników, którzy zręcznie przekonywali swych podopiecznych, że choć kajdany są ciężkie, a posiłki niezbyt tuczące, to przecież ich żywot nie jest jeszcze najgorszy: łańcuchy mogłyby być mieć wagę Maczugi Herkulesa, zaś porcje żywnościowe kaloryczną wartość kamienia. Przyszedł jednak dzień, w którym kajdany nabrały na tyle odpowiedniej wagi, by porozwalać nimi głowy przedstawicieli ówczesnego Systemu. I nie stało się to bynajmniej wtedy, gdy w zupie zabrakło kawałka mięsa, lecz w momencie narodzenia się myśli o życiu pozbawionym może regularności śniadania w otoczeniu podobnych nieszczęśników, lecz za to dającym możliwość realizowania celów wykraczających poza pragnienie zaspokojenia głodu....
Całość w Dzienniku Narodowo-Radykalnym Nacjonalista.pl