Kiedy lata temu Narodowe Odrodzenie Polski rozpoczynało kampanię „Zakaz Pedałowania”, która szybko weszła na stałe do społecznej kultury polskiej (i, nawiasem mówiąc, zdobyła dużą popularność także i w innych krajach), kierowaliśmy się nie tyle bezbłędnym przeczuciem, co właściwą analizą światowych liberalnych trendów politycznych, wyznaczających globalny kurs na dorżnięcie tego, co jeszcze w naszej strefie kulturowej pozostało z Cywilizacji Łacińskiej.
Znając właściwe nam, Polakom, przewrotne poczucie humoru, uderzyliśmy w te właśnie tony. I dowcipny przekaz „Zakazu” okazał się na tyle trafiony, że skutecznie zblokował w Polsce na pewien czas pro-dewiacyjne pomysły polityczne. Po prostu: jawne sięganie po ten pistolecik było zbyt ryzykowne wizerunkowo. Ba! Byliśmy bodaj jedynym europejskim krajem, w którym – dla spokoju ducha i ku pokrzepieniu wyników wyborczych – liberalny establishment potrafił, zgodnie z ludowym trendem, otwarcie podśmiewywać się z pedałujących, jedynie z rzadka i bardzo ostrożnie zalotnie mrugając do nich lewym kaprawym oczkiem.
To nie lewicujący liberałowie, trzęsący się ze strachu przed śmiesznością, a tzw. prawica, określająca się jako „konserwatywno-patriotyczna”, rozerwała tamę, trzymającą w ryzach falę dewiacyjną. To ze strony tej właśnie prawicy poszedł atak na środowiska narodowe, w które uderzono młotem pseudochrześcijańskiego bełkotu o tolerancji i akceptacji, bo przecież „oni są i wśród nas”. I faktycznie, niejeden był wśród nich i w nich uwił sobie wygodne gniazdko.........
Całość w Dzienniku Narodowo-Radykalnym Nacjonalista.pl i w kwartalniku „Szczerbiec”.