Start » Na szlaku idei » Adam Gmurczyk: Hamburger PL

Adam Gmurczyk: Hamburger PL

Polska wycofa się z Iraku jedynie wówczas, kiedy wycofają się niektóre kraje zachodnie i nastąpi odruch nacjonalistyczny, który nastręczyłby kłopotów prezydentowi A. Kwaśniewskiemu - człowiekowi niedorozwiniętemu umysłowo, reprezentującemu typowy przykład poddaństwa cywilizacyjnego wobec Stanów Zjednoczonych. Z Raportu Al-Kaidy dotyczącego Europy, ujawnionego przez władze francuskie 2.07.2004

Byt kiedyś taki dowcip, opowiadany w latach napaści ZSRR na Afganistan: „Co robi Armia Czerwona poza granicami kraju? -Broni interesów wewnętrznych Związku Sowieckiego”. Armia amerykańska działa dokładnie według tej samej zasady, ale dziś to jakoś nikogo nie bawi. Może dlatego, że Sowiety miały dość ograniczone możliwości ekspansji, zaś Stany Zjednoczone AP zaczynają być samonapędzającym się mechanizmem ekonomiczno-militarnym i brak wojny grozi temu państwu klęską gospodarczą. Podobnie rozwijała się III Rzesza. Legła w gruzach, ale tylko dlatego, że niemiecka technika wojskowa niewiele wykraczała poza osiągnięcia przeciwników. Gdyby było inaczej, pewnie wszyscy mówilibyśmy dzisiaj guten tag. Zamiast - coraz powszechniejszego - good morning.

I dlatego Stany Zjednoczone AP są dzisiaj największym zagrożeniem dla wolności każdego narodu i każdego człowieka z osobna. Przede wszystkim - dla wolności wyboru. Wszystko ma być bowiem rychtowane wedle jednego strychulca. Waszyngtońskiego. A że ruchem ręki kierują umysły bez wyobraźni, mocno za to nadmuchane poczuciem własnej nieomylności, mamy więc na cały świat eksport amerykańskiego stylu życia i demokracji - cokolwiek to oznacza. Wiadomo jedynie, że transfer odbywa się albo pokojowo (za pomocą osadzania u sterów rządów politycznej agentury), albo, jeśli się tak nie da, metodą misyjną - to znaczy z udziałem samolotów bombardujących z pułapu 10 kilometrów plus liczące wiele tysięcy oddziały pokojowe, wprowadzające w czynów stal (niestety, dosłownie) hasło american dream. Szczęśliwi ci, którzy obudzą się żywi.

W czasie jednej z dyskusji telewizyjnych usłyszałem taką oto wypowiedź: „co prawda Amerykanie naruszają niekiedy zasady prowadzenia wojny, ale dotyczy to tylko krajów pozaeuropejskich”. Wniosek - możemy spać spokojnie, bo wybijają przecież tylko „czarnuchów” i „arabusów”. Taaaak. Amerykanie forpocztą wojny rasowej... Może jeszcze - religijnej? To kim są ci liczeni w tysiącach „chłopcy” o czarnych, żółtych i brunatnych twarzach - bladolicymi Aryjskimi Wojownikami w przebraniu? A może krzyżowcami na urlopie, co to dla wprawy wybijali serbskich chrześcijan w białej i europejskiej Jugosławii? Bełkot może przybierać różne formy, ale bełkot tak zwanych analiz politycznych, serwowanych w mediach, bywa coraz częściej poniżej wszelkiej krytyki.

Zagrożenie amerykańskie to dla nas nie tylko problem z dziedziny polityki zagranicznej. Już nie. Coraz głośniej mówi się o wyjęciu spod polskiej jurysdykcji części terytorium naszego kraju i przekazaniu go w posiadanie Stanom Zjednoczony. Na ziemi tej - już amerykańskiej - zainstalowane zostaną bazy wojskowe. Jak na razie głównym „argumentem” tzw. elit jest twierdzenie o finansowych korzyściach, jakie przyniesie to okolicznym mieszkańcom - choć już ptaszki w parkach ćwierkają, że nawet woda i żywność dla armii sprowadzane są ze Stanów, a jedyną usługą, jakiej rząd w Waszyngtonie swoim „chłopcom” nie zapewnia, to panienki do towarzystwa. Jednak rozwój prostytucji trudno uznać za optymalny zysk dla Polski z kontaktów ze Stanami Zjednoczonymi - bez względu na to, czy mówimy o ekonomii, czy o polityce.

Włosi mają takie powiedzenie, że goście są jak ryby na stole - jak świeże, to dobre, jednak po trzech dniach i tak zaczynają śmierdzieć. Z US Army jest znacznie gorzej - czuć ją pomimo zamkniętych drzwi.

Co więc zrobić, żeby nie zaczadzieć amerykańskim stylem życia? Przede wszystkim wybić wszystkie proamerykańskie ścierwojady, szwendające się po naszym domu. Wystarczy tylko nakarmić je specjalnością zakładu - zupą wolność, przyprawioną ostro nacjonalizmem. Nie ma strachu - zdechną w oka mgnieniu. A jeśli nie... Starzy warszawiacy mówią: wtedy jednego z drugim w papę i na wysypisko śmieci. Hasta la vista, baby. Toż to właśnie prawdziwy American dream.

Adam Gmurczyk

Tekst ukazał się w “Szczerbcu”, czasopiśmie Narodowego Odrodzenia Polski. Przedruk całości lub części wyłącznie po uzyskaniu zgody redakcji. Wszelkie prawa zastrzeżone. Pismo do nabycia: http://www.archipelag.org.pl/ oraz na Allegro

22

Podobne teksty

TagiTagi: , , , , , , ,