23.03.2000: Antynopowska prowokacja w Łodzi

Stanowisko Narodowego Odrodzenia Polski z dn. 23.03.2000 r.

 

W godzinach wieczornych 21 marca 2000 r. w Łodzi, na murach domu, w którym zamieszkuje Marek Edelman (budowniczy Polski „ludowej”, obecnie senior Unii Wolności) pojawiły się napisy „Jude raus” „NOP” oraz swastyka. Najpierw „Gazeta Wyborcza”, a za nią pozostałe media (rozgłośnie radiowe i telewizyjne) niedwuznacznie oskarżyły o ten czyn Narodowe Odrodzenie Polski. Przez cały dzień (22.03) wiadomości i serwisy informacyjne pełne były oświadczeń potępiających NOP, nie zwrócono się jednak do przedstawicieli naszej partii o skomentowanie stawianych nam zarzutów. Uczyniły to jedynie telewizja TVN oraz Polskie Radio, lecz kierownictwa tych stacji wstrzymały emisję stanowiska NOP. Przedstawiamy je więc w formie niniejszego oświadczenia.

 

Ten jest winien, kto ma z czynu korzyści. Czy polska partia polityczna Narodowe Odrodzenie Polski mogła odnieść jakieś korzyści z namalowania na murach domu nic nie znaczącego żydowskiego działacza komunistycznego wrogiego mu napisu w języku niemieckim, ozdobionego dodatkowo nazistowskim i antypolskim emblematem? Nie! Któż zdrowy na ciele i umyśle może w sposób odpowiedzialny twierdzić, że NOP - organizacja narodowa i katolicka (a więc kierująca się zasadami przeciwstawnymi do doktryny narodowego socjalizmu) - uczestnicząca w życiu społecznym, politycznym i samorządowym Kraju nie ma już naprawdę nic innego do zrobienia, jak kierować swoich działaczy do tego typu akcji i to po to tylko, by strzelić sobie samobójczego gola, umieszczając nazwę partii obok obcego i wrogiego Polakom symbolu swastyki. Jaki mielibyśmy w tym cel, co chcielibyśmy w ten sposób osiągnąć?

 

Faktem jest, że ściany jednego z łódzkich budynków zostały wymalowane. Nie pierwszy to dom, który upstrzony został napisami - i zapewne nie ostatni. Współczesna młodzież zamiast rozpisywać się na tablicach szkolnych, woli czynić to na ulicach naszych miast. Jest to moda nieestetyczna, często niesmaczna, lecz w sumie niezbyt groźna. Ten konkretny przypadek jest jednak zdecydowanie zadziwiający.

 

Zastanawia bowiem cudowne „zgranie” autorów wspomnianych napisów z reakcją działaczy łódzkiej Unii Wolności i „Gazety Wyborczej”. Oto nieznani sprawcy wypisują niemieckie hasło antyżydowskie na tyle wcześnie (choć młodzież bawiąca się w ścienne malowanki do „pracy” wyrusza zwykle późno w nocy), by mogło zebrać się kierownictwo miejscowej Unii Wolności, któremu z kolei udaje się opracować odpowiednie oświadczenie na tyle szybko, by mogło ono trafić do właśnie zamykanego numeru „Gazety Wyborczej”. Niezwykle usłużni naziści muszą mieszkać w Łodzi i niezwykle sprawni są w tym mieście politycy i dziennikarze!

 

Skoro środowiska demoliberalne z faktu pisania na murze uczyniły sprawę polityczną, ba, zapowiedź nowego holocaustu („najpierw piszą, a potem mordują” - Marek Edelman w wypowiedzi dla TVP 1), to faktycznie wypada zapytać: któż jest winien? Oczywiście - zawsze ten, kto ma z przestępstwa korzyść.

 

Od kilku miesięcy przez łamy post- i ex-komunistycznych gazet („Wprost”, „Trybuna”, „Gazeta Wyborcza”) przetacza się fala ataków na Narodowe Odrodzenie Polski. Królują kłamstwa, fałszywki i pomówienia. Powraca scenariusz z końca roku 1996. Wtedy również zaczęło się od serii medialnych napaści na NOP, potem były masówki „antyfaszystowskie” organizowane przez działaczy UW, UP i PPS, na których domagano się delegalizacji „faszystowskiego NOP”. Aktywność sięgnęła szczytu w dniu 11 listopada ?96, gdy darmowymi autokarami dowieziono do Stolicy „spontanicznie” oburzoną „młodzież antyrasistowską”, by ta uderzyła w 11 Listopadową manifestację Narodowego Odrodzenia Polski. Demonstracji nie rozbito, „faszyści” nie dali się sprowokować do ulicznej bijatyki - młodzi „antyfaszyści” wyładowali więc swój rewolucyjny gniew na warszawiakach, grabiąc ich oraz niszcząc siekierami, łomami i łańcuchami środki komunikacji miejskiej i prywatne samochody. I nie udało ukryć się tego przed opinią publiczną - zdezorientowana szybkością zdarzeń telewizja publiczna relacjonowała ten festyn „antyfaszystowski” niemal na gorąco. Erupcji takiej aktywności nie zdzierżyły wówczas nawet partie patronujące „antyrasizmowi” - wstrzymano więc dotacje, cofnięto opiekę i na lat kilka zaniknęła działalność „antyfaszystowska” w naszym Kraju. Dopiero rok 1999 zmienił sytuację.

 

Sygnał dała Unia Europejska, która - w obawie przed siłą odradzających się nacjonalizmów - od elit rządzących krajami przeznaczonymi do likwidacji (t.zn. „aspirującymi” do UE) zażądała rozprawienia się z zagrożeniem zorganizowanego patriotyzmu. W Polsce na celowniku ponownie znalazło się Narodowe Odrodzenie Polski. Choć NOP nie stanowi w chwili obecnej znaczącej siły politycznej, jest taką jednak w sensie potencjalnym. Po pierwsze - posiada niekwestionowane zasługi w walce z komunizmem (od 1981 r.); po drugie - jest (od 1992 r) legalną partią polityczną; po trzecie - posiada w całym Kraju wciąż rozwijającą się siatką organizacyjną; i po czwarte - dysponuje prasą dostępną w dystrybucji publicznej, a w szczególności miesięcznikiem „Szczerbiec”, jedynym legalnym nacjonalistycznym magazynem w całej Europie Środkowo-Wschodniej i jednym z niewielu na całym kontynencie. Znaczenie (a więc zagrożenie dla demoliberalizmu) i NOP i „Szczerbca” potwierdzone zostało w Raporcie Rady Europy nt. zagrożeń dla demoliberalizmu z września 1999 r.

 

Polskie prawo staje się coraz bardziej represyjne w stosunku do działań narodowych. Nadal jednak, z dużą ostrożnością, organizacje patriotyczne mogą prowadzić legalną działalność. I NOP, jak dotąd skutecznie, wywija się z pułapek stawianych przez totalitarny demoliberalizm. Gdy nie ma więc powodów realnych (a czas nagli) - należy stworzyć sytuacje karalne. Od dawna służba bezpieczeństwa nasyła na Narodowe Odrodzenie Polski konfidentów i organizuje przeróżne prowokacje, by najpierw w oczach Polaków NOP skompromitować, a następnie - bez jednego głosu społecznego sprzeciwu - zdelegalizować. To jedna z przyczyn wydarzeń z 21 marca br.

 

Kolejny powód zorganizowania łódzkiej prowokacji jest jeszcze bardziej jasny. Unia Europejska oficjalnie przeznaczyła w ubiegłym roku na walkę ze zorganizowanym patriotyzmem w krajach Europy Środkowo-Wschodniej ok. 40 mln USD - wielu „naszych” krajowych polityków pośledniejszego gatunku postanowiło więc właściwie zagospodarować przeznaczoną na Polskę kwotę (ok. 10 mln USD). Powstały więc i rozwinęły się przeróżne cudaczne organizacje „antyrasistowskie”, podchodzące do walki z „faszyzmem” w sposób jak najbardziej komercyjny. Nie ma nazizmu, nie ma pieniędzy. A wydarzenia w Łodzi, odpowiednio nagłośnione, otwierają unijną kasę skutecznie i ostatecznie.

 

Takie są prawdziwe przyczyny i źródła polskiego „faszyzmu” i „antyfaszyzmu”. I tam też - a nie w działaniach organizacji narodowych - należy szukać inspiratorów i wykonawców łódzkiej ściennej twórczości nazistowskiej. Ten jest winien, kto odnosi korzyści. A kto korzysta na tym wydarzeniu widać całkiem wyraźnie.

 

za zgodność:

Adam Gmurczyk

Prezes Narodowego Odrodzenia Polski


© 2003, 2004, 2005, 2006 Narodowe Odrodzenie Polski. Przedruk części lub całości materiałów dozwolony tylko za zgodą redakcji.